„Gdzie Wy jedziecie?!”

Maj to miesiąc, w którym przedszkole naszej córki jest przez jakiś czas zamknięte. Z tego względu musimy szczególnie uwzględnić ten okres w naszych planach wyjazdowych. Poza tym ten miesiąc nie szczędzi w dodatkowe dni wolne, z których niemądrze byłoby nie skorzystać, więc chętnie decydujemy się właśnie wtedy na jakąś dłuższą i dalszą podróż.

Szukanie celu podróżniczego na nasz tegoroczny majowy urlop nie należało niestety do najłatwiejszych zadań.

Z jednej strony marzyły nam się rajskie plaże i piękna przyroda, z drugiej strony baliśmy się, że taki krajobraz szybko nam się znudzi i, że z braku innych możliwości niż leżenie na piasku będziemy ze zniecierpliwieniem odliczać dni do wyjazdu do domu.

Byliśmy jednak świadomi, że nasza córka będzie akurat w takim wieku, w którym plan szalonego zwiedzenia z napiętym grafikiem i biegiem z wywieszonym językiem na ostatni autobus do innej miejscowości  nie ma szans powodzenia. Pierwsze dowody, które potwierdzały naszą teorię mogliśmy  doświadczyć podczas naszych zeszłorocznych jesiennych wojaży. Wtedy akurat nasze dziecko skończyło dwa lata i  zorientowało się, że nawet jako mała istota może mieć swoją własną wizję oraz, że place zabaw istnieją również w innych krajach. Zatem stop w jakimś parku, przy karuzeli czy jakiejś innej dziecięcej przyjemności jest teraz tzw. „must do”, nieważne, czy Ci to właśnie pasuje czy nie.

WP_20171228_15_28_34_Rich

Zebrane w ostatnich miesiącach doświadczenie przekonało nas do szukania destynacji, gdzie dominuje jednak natura oraz liczyć można na w miarę dobre warunki pogodowe w maju.

Zresztą po naszej wycieczce do Kalifornii na początku tego roku tylko utwierdziliśmy się w słuszności naszej decyzji dotyczącej kryteriów wybierania miejsca na wakacje. Przejście 20-minutowego odcinka po jednej z kalifornijskich plaży zajęło nam 1,5 godziny, bo nasza córka musiała obejrzeć każdy kamyczek, muszelkę i ziarnko piasku, a przy tym zawrócić trzy razy na początek trasy.

WP_20171228_15_04_12_Rich

I weź tu pan zwiedzaj jakiś kraj przez parę tygodni w takich warunkach! Baliśmy się wywołanej w związku z tym frustracji, która oddziaływałaby negatywnie na nasze humory. Przecież to nie wina dziecka, że wszystko je interesuje i nie jest to akurat piętnasta z rzędu świątynia, muzeum czy inny budynek.

Musieliśmy znaleźć kraj, w którym nie będzie wielu miast ze wspaniałą architekturą czy jakiś kompleksów budynków z niesamowitą historią. Inaczej chcielibyśmy tam zajrzeć. Zdecydowaliśmy się postawić na naturę, na której łonie nasz mały towarzysz będzie mógł do woli liczyć czy zbierać swoje kamyczki. Niestety liczba potencjalnych miejsc nie zmniejszyła się drastycznie po wstępnej selekcji. Świat jest zbyt piękny i interesujący, nieważne dokąd się wybierzemy.

WP_20171228_15_03_04_Rich

Rozmawialiśmy o Wyspie Wielkanocnej, Argentynie, Senegalu. Ostatecznie zawęziliśmy tereny poszukiwania do Afryki. Ba, zakupiliśmy już nawet przewodniki do Namibii! Śmiejecie się pewnie, że to problemy pierwszego świata, ale u nas aż takie zagorzałe dyskusje na temat celu podróżniczego normalnie się nie odbywają.

Afryka kontynentalna wydawała się bardzo kusząca, ale nie chcieliśmy znowuż wybrać kraju, który będzie się wiązał z dodatkowymi szczepieniami czy specjalnymi lekarstwami dla naszej córki. Chcemy jej tego oszczędzić póki jest jeszcze taka mała. Na pierwszym miejscu jest ona, potem nasz podróżniczy egoizm.

Na tapecie pojawiły się zatem m.in.: Seszele.

W międzyczasie zaprzyjaźnione małżeństwo karmiło nas na Instagramie zdjęciami i filmikami właśnie z tego rejonu świata, ponieważ  wybrali się tam w ramach podróży poślubnej. Nie powiem, była to uczta dla oka. Pojawiła się u mnie nawet lekka zazdrość, która kłuła w serducho, że my sobie nigdy takiej podróży nie zafundowaliśmy. Zresztą w przypadku osób uzależnionych od podróży, jak ja, uczucie zazdrości (oczywiście pozytywnej) pojawia się za (prawie) każdym razem, gdy tylko usłyszę, że ktoś jedzie na wycieczkę. Nie ma znaczenia, czy sama właśnie wróciłam z podróży czy jestem w jej trakcie. Taki ze mnie #traveladdict. Teraz przykładowo kopię w pupę moją psiapsiółę Kasię (pozdrowienia dla koleżanki), aby jechała już na ten trekking do Nepalu, bo jestem rządna relacji i zdjęć z tej wyprawy.

Wracając do tematu…

Z Seszeli docierały do nas wieści od naszych urlopowiczów,  że to piękne miejsce na pewno nam się spodoba i koniecznie musimy polecieć tam z naszą córką. Mi się wtedy też przypomniało, że parę lat temu czytałam w jakiejś podróżniczej gazecie, że ten wyspiarski kraj to idealna destynacja na rodzinną podróż. To nas ostatecznie przekonało i właśnie tam postanowiliśmy się wybrać na majowe wakacje.  

I tak po dwóch tygodniach wytaczania ciężkich argumentów zakupiliśmy bilety na Seszele.

43490790-FA9B-45C4-869A-41A29E2042CF

Tylko nieliczne grono naszych znajomych zareagowało na nasz pomysł z zachwytem. Reszta albo nie wiedziała, gdzie to w ogóle jest lub zastanawiała się, co my tam będziemy robić lub jak bardzo będziemy żałować, że zmarnowaliśmy nasz urlop na wyjazd w tamten rejon.

Myślicie, że my nie mieliśmy tych obaw? Oczywiście, że tak! Niepewność nie opuściła nas do dnia wylotu…

Czy Seszele nam się podobały? Czy to dobre miejsce na podróż z dzieckiem? Czy nie zbankrutowaliśmy?

Na te  i wiele innych pytań odpowiemy w kolejnych postach.

Zapraszamy Was w kolejnych dniach na naszego bloga!


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s