Dziś w ramach wpisu z cyklu „Z perspektywy rodzica” (ostatnio było TU o Sofii) prezentujemy Rumunię.
Niektórzy będą się może zastanawiali, dlaczego zdecydowaliśmy się na tę część kontynentu i to zimą. Jak w przypadku większości naszych krótszych wyjazdów, także i tym razem wybór miejsca uzależniony był od promocji na bilety lotnicze. I tak kusząca oferta taniego przelotu do Bukaresztu pokierowała nas ponownie na Bałkany. Jak wiecie jesteśmy rodziną, która lubi zwiedzać „na pieszo”. Jednak tym razem zrobiliśmy wyjątek. Ze względu na towarzyszącą nam liczbę osób postanowiliśmy wynająć samochód. Przy czteroosobowej grupie jest to dosyć opłacalne, pozwala zaoszczędzić czas, a także pieniądze, które trzeba byłoby wydać na pociągi Dzięki temu w ciągu czterech dni udało nam się zobaczyć więcej niż tylko najtańszą stolicę Europy.
CZY RUMUNIA JEST PRZYJAZNA TURYSTOM Z DZIEĆMI?
Udogodnienia
W przeciwieństwie do Bułgarii w Rumunii dba się o komfort rodziców z dziećmi w miejscach publicznych. Przewijak i krzesełko do karmienia to znane praktyczne ułatwienia, a nie żadne magiczne wynalazki. Nie twierdzę, że są dostępne wszędzie, ale znajdziecie je w głównych atrakcjach turystycznych i w niektórych lokalach.
Zresztą odkąd mamy przenośne siedzonko do karmienia, to żadna restauracja nam niestraszna: https://bodychtravellers.com/2017/02/17/przenosne-krzeselko-do-karmienia/ .
Moim osobistym hitem było pomieszczenie do przewijania dzieci, które odkryliśmy w Pałacu Peles w rumuńskim mieście Sinaia. Zamiast typowego przewijaka zastaliśmy tam wielki stół przykryty białym prześcieradłem. Przypominał raczej stół operacyjny niż miejsce do przewinięcia pieluchy. Za to było to jedno z nielicznych odwiedzonych przeze mnie tego typu pomieszczeń, w którym było ciepło. Po raz pierwszy od dawna nie musiałam się martwić o to, czy moje dziecko zmarznie.
Tak naprawdę rodzice małych dzieci nie znajdą zbyt wiele powodów do narzekania w Rumunii. Wszystkie nowoczesne toalety np.: te na lotnisku wyposażono w przewijaki. Liczne windy czy ruchome schody ułatwią poruszanie się po ulicach i w przeprawach przez przejścia podziemne. Dzięki temu tym razem nie musieliśmy tak często prosić wujka Krystiana o pomoc… w przeciwieństwie do naszej wycieczki po Sofii.
Środki transportu
Z tego względu, że poruszaliśmy się po mieście głównie pieszo, a za miasto jeździliśmy samochodem, nie mogę zbyt wiele powiedzieć na temat środków transportu. Mieszkańcy Bukaresztu, na pewno nie mogą narzekać na komunikację miejską: mają tramwaje, trolejbusy, autobusy i metro. W godzinach szczytu ciężko jednak poruszać się po centrum. Większość ulic jest zakorkowana. Warto o tym pamiętać w dniu wylotu, jeżeli planujemy dostać się na lotnisko autobusem lub taksówką. Należy odpowiednio zaplanować czas wyjazdu. W przypadku taksówki nie liczmy jednak na to, że dostaniemy fotelik dla dziecka. W celu uniknięcia korków można skorzystać z opcji dojazdu pociągiem na lotnisko.
Jedzenie dla bobasów
W sklepach dostępne są te same produkty dla dzieci co w naszej części Europy. Muszę jednak przyznać, że w Rumuni ich ceny są znacznie wyższe. Dlatego na parodniową wycieczkę warto zabrać własny zapas.
Atrakcje
W Bukareszcie, jak w większości większych miast znaleźć można sporo placów zabaw i parków, ale ze względu na temperatury i wszechobecny biały puch nie były celem naszych wędrówek.
Ciekawe dziecięce rozrywki znaleźć można przy atrakcjach turystycznych poza stolicą. W Braszowie można było wynająć quady. Miasteczko oferowało poza tym pokazy klaunów czy różne zabawy dla najmłodszych na starym mieście. W Rasnovie naszą uwagę zwróciły ciuchcie i kolorowe kolejki, które dowożą zainteresowanych do zamku. Są zatem idealnym wariantem dla leniwych turystów lub właśnie rodziców z dziećmi. Natomiast w Sinaii cała rodzina może rozkoszować się wspaniałymi widokami podczas przejażdżki gondolą czy podczas spacerów po pięknych trasach pieszych.
Nastawienie wobec dzieci
Muszę przyznać, że Rumunii to bardzo sympatyczny naród, a do tego pozytywnie nastawiony wobec dzieci. Gdziekolwiek nie poszliśmy nasza córka witana była uśmiechem. Przewodniczka w pałacu Peles wykazała zrozumienie dla najmłodszej uczestniczki wycieczki i nie miała nic przeciwko, abyśmy mogli odłączyć się od grupy, gdy naszą pociechę coś zaciekawiło. Umożliwiło nam to na bezstresowe zwiedzanie tego pięknego zabytku. Poza tym pani przewodnik, gdy tylko miała taką możliwość sama choć przez chwilę bawiła się z naszym dzieckiem. Miła niespodzianka spotkała nas też na lotnisku. Ekspedientka ze sklepu wolnocłowego, w którym zrobiliśmy zakupy goniła nas tylko po to, aby dać naszej małej podróżniczce garść cukierków (Jak to było? Nie bierz słodyczy od obcych? Też Wam tak rodzice mówili? ;-)).
Naszym zdaniem Rumunia to nie tylko kraj przyjazny turystom z dziećmi, ale również idealne miejsce na tani, aktywny, a przede wszystkim rodzinny urlop. Ten piękny kraj i jego mili obywatele bardzo przypadli nam do gustu. Jestem o tym przekonana, że jeszcze tam wrócimy w ramach dłuższego wakacyjnego wyjazdu.
PS. Jeżeli jesteście ciekawi naszych wrażeń z Bukaresztu, zapraszam do przeczytania wpisu: „Bukareszt naszymi oczami„